Golfowa szkoła przetrwania!
Golf w naszym kraju już się trochę rozrósł, przybyło nieco świeżej krwi na polach i zapewne nie wszyscy wiedzą, że Ryszard Gacke – jak sam o sobie mówi „dawno zapomniany facet” – to ten sam, który kładł podwaliny pod rozwój polskiego golfa. Aktualnie od kilku ładnych lat przebywa w Nigerii i oczywiście uprawia tam swój ukochany sport. W Polsce bywa dwa razy w roku na urlopie. Podczas letniego wypoczynku, gdy przebywa w swoim domu w Warszawie, oczywiście pogrywa w na polu w Rajszewie. Tam możemy go czasami spotkać.
Wiele krajów Afryki „golfowo” zostało już na naszych łamach opisanych. Zwłaszcza jej północne kraje. Te z racji chociażby mocno rozwiniętej turystyki. Afryka to wielki kontynent i jak twierdzi Ryszard nasza wiedza o golfie w Czarnej Afryce jest praktycznie równa zeru. A jest o czym pisać! Chociażby o Nigerii, jest tam kilka pól na najwyższym światowym poziomie i ciągle powstają nowe obiekty. Co ciekawe finansowane są, z co raz to większej fali petrodolarów płynących do tego kraju.
Poprosiliśmy Ryszarda o napisanie kilku zdań na temat golfa w Nigerii. Nie jest to wprawdzie jeszcze kierunek oblegany przez turystów golfowych, ale może ktoś zapragnie odwiedzić ten egzotyczny kraj. Dobrze wiedzieć przed wyjazdem co w nigeryjskiej trawie piszczy, a i zapewne na pomoc Ryszarda lub przynajmniej towarzystwo podczas rundy, można liczyć.
Ostatnio odkrytym przeze mnie polem, jest pole typu links ciągnące się wzdłuż wybrzeża Zatoki Gwinejskiej. Pole zostało wybudowane przez amerykańską firmę naftową ExxonMobil. W zasadzie zbudowano je dla pracowników firmy, ale wstęp jest wolny dla każdego. To tylko godzina drogi z Uyo, miejsca mojego zamieszkania. Na razie wybudowano 12 dołków, które zostały tak zaaranżowane, aby dało się zagrać pełne 18 dołków. Podczas rundy np. dołek par 3 zamienia się w drugiej dziewiątce na par 4, dzięki odpowiednio poprzesuwanym tee.
W sumie zupełnie interesujące poletko zapewniające masę wzruszeń estetycznych wynikających z bliskości Oceanu – ten szum fal, ta orzeźwiająca chłodna bryza!
Gdy jakimś, zupełnie nie zależnym od nas, zrządzeniem losu piłka ucieknie gdzieś na plażę, wystarczy tylko spojrzeć w stronę horyzontu i pomyśleć o ogromie oceanu. Cóż zatem, znaczy jedna „zakichana” piłka golfowa wobec takiej potęgi natury?
Nic i daję słowo, to pomaga! Szybko wraca spokój i koncentracja.
Przesyłam kilka zdjęć. Na dwóch widać moją szacowną osobę. Nie wynika to z megalomanii czy też zbytniej miłości własnej, ale żeby pokazać tło, które będzie bohaterem tych kilku uwag. Otóż za moimi plecami widać dwie rzeczy- piasek nieskalanej piaszczystej plaży oraz łamiące się fale Oceanu. Chciałbym, aby Czytelnik wyobraził sobie, jeżeli to jest możliwe, przepastną otchłań Atlantyku ciągnącą się od krańca pokazanej na zdjęciu plaży do krainy pingwinów, białych niedźwiedzi i topniejących (niestety) lodowców, czyli Antarktydy.
Tak, proszę Państwa, między tą plażą a biegunem południowym nie ma żadnego lądu, wyspy ani życia ludzkiego – tylko około 10 tysięcy kilometrów wodnej pustyni!
Druga rzecz to ta plaża właśnie! Niestety fotografie zniekształcają rzeczywistość, bowiem ten wąziutki paseczek na zdjęciu ma kilkadziesiąt metrów szerokości.
Plaża jest kompletnie pusta i w dodatku ta pustka ciągnie się wzdłuż całego wybrzeża Nigerii z wyjątkiem miejscowości Leke koło Lagos gdzie zagospodarowano ze dwa kilometry piasku na użytek dyplomatów i cudzoziemców mieszkających w tej handlowej stolicy Nigerii (miejscowi też tam przyjeżdżają, ale raczej po to by przyjrzeć się zabawie białych ludzi, bo jak wiadomo Afrykanie pływać nie umieją – pamiętacie wyczyn przedstawiciela już nie pamiętam jakiego afrykańskiego kraju na ostatniej olimpiadzie, to było na dystansie chyba 400m stylem dowolnym, wszyscy już poszli na kolacje a ten biedak płynął i płynął…).
Dwa lata temu wpadłem do hiszpańskiej miejscowości Benidorm na Costa del Sol, nie zapomnę tej brudnej zaśmieconej plaży, gdzie nie można się było obrócić żeby nie potrącić obok leżącej osoby.
Może jakiś polski inwestor zainteresowałby się wybudowaniem gdzieś tu w pobliżu, hoteliku dla odważnych polskich turystów? Deklaruje pomoc w znalezieniu terenu i załatwieniu potrzebnych formalności. Jest tu kilka rzeczy, których nie uświadczycie nigdzie indziej, oprócz rozkosznie ciepłej wody, świetna egzotyczna kuchnia nigeryjska, zatrzęsienie tanich potraw rybnych, wycieczki do miejsc gdzie nie dotarł jeszcze żaden turysta i to nie tylko polski. No i oczywiście golf na opisanym tu polu, świetnym 18-o dołkowym polu Le Meridien w Uyo i typowym polu, jakich pełno w Nigerii czyli takim gdzie nie ma greenów tylko browny- w następnej korespondencji zamieszczę kilka zdjęć takiego właśnie pola w Calabar.
Przyznaję że bodźcem do napisania tych kilku słów było zaproszenie, jakie otrzymałem z Binowa do wyjazdu na zimowego golfa do Tunezji, czyli kraju dokładnie zadeptanego przez brać turystyczną z całej Unii Europejskiej.
Następne moje zdjęcie wynika po prostu z faktu, że tego dnia na polu jedynym grającym był niżej podpisany, który przechadzał się po zielonej trawce w towarzystwie caddie’go o imieniu Edet. Jest on widoczny ze mną na dziewiętnastym dołku, niestety nie widać jego rysów twarzy, ale zapewniam że jest bardzo sympatyczny i świetnie gra w golfa. Na stole miska ryżu co jest podstawowym daniem w tym kraju oraz ryba red snapper w piekielnie ostrym sosie, marka piwa jest łatwo rozpoznawalna. Jeżeli chodzi o ryby to są podawane prosto z wody, załączam zdjęcie na którym widać połów prosto z Oceanu. Na zdjęciach z niedzieli nieba nie widać gdyż jest zasnute pyłem niesionym przez harmattan- wiatr z Sahary wiejący od grudnia do lutego.
Gdyby któremuś z żądnych przygód, naszych golfistów przyszła do głowy szaleńcza myśl, aby wpaść na kilka dni (tygodni?) na golfa do Nigerii, serdecznie zapraszam i podaje kilka praktycznych informacji:
Przelot na trasie Warszawa – Frankfurt – Lagos najlepiej odbyć Lufthansą. Samolot startuje z Okęcia około 7-ej rano i tego samego dnia o godz 17.30 ląduje w Lagos. Tu trzeba szczególnie uważać, bowiem po wyjściu z lotniska opadnie nas chmara naganiaczy, którzy będą nam proponować taksówkę. Część z nich ma zapewne uczciwe intencje, ale wielu z nich to zwykli przestępcy, którzy mogą człowieka wywieźć w jakiś ciemny zaułek i obrabować. Pierwsza wskazówka – szukajmy w tłumie facetów z plakietkami na których będzie widniało zdjęcie delikwenta, nazwisko i numer służbowy – to będzie oficjalny zarejestrowany taksówkarz i tylko jemu pozwalamy sie prowadzić do samochodu!
Należy żądać jazdy do najblizszego hotelu który nazywa się Airport Hotel. Przejazd nie będzie tani, jego koszt to około 2 tyś. Naira, (jeden dolar USA to ok. 120 Naira). Wymiany pieniędzy najlepiej dokonajmy jeszcze w hollu lotniska, jest tam przynajmniej widno co redukuje możliwość oszustwa.
We wspomnianym wcześniej hotelu zapłacimy około 15 tyś Naira za pokoj z TV sat, łazienką i bieżącą wodą, co nie jest niestety w Nigerii zjawiskiem powszechnym. W hotelu należy zapytać się o rozkład lotów jednej z lokalnych linii do Calabar. Calabar to miejsce z którego jest najbliżej do Uyo. Najlepsza jest linia Virgin Nigeria, ktora odlatuje z tego samego międzynarodowego portu lotniczego Mohammed Murtala International, czyli lotniska na które nasz śmiałek przyleciał poprzedniego dnia. Oczywiscie trzeba będzie znów zamówić taksówkę, która dowiezie nas do terminalu wspomnianej linii. Bilet na trasie Lagos Calabar kosztuje okolo 17 tys Naira. Dalej sama łatwizna – na lotnisku w Calabar będzie naszego rodaka oczekiwal niżej podpisany, który zawiezie go do hotelu w Uyo. To jest stolica stanu Akwa Ibom miejsce położone ponad tysiąc km od Lagos. Ceny są tu o wiele bardziej przystępne! Za przyzwoity pokój ze wszelkimi wygodami trzeba będzie zapłacić poniżej 10 tyś. Naira. Ostrzegam w cenie nie będzie śniadania, takie tu niestety panują zwyczaje!
Aby wjechać do Nigerii potrzebna jest wiza turystyczna, ale żadne szczepienia nie są wymagane. Przed ukąszeniem komarzycy (bo tylko samice komarów roznoszą pasożyta malarii) nie ma ratunku, więc każdy przyjeżdżający zabierze ze sobą do domu pamiątkę. I to w swoim ciele! A mianowicie pewną ilość tych żyjątek, ale nie ma obawy, ja tu mieszkam prawie 20 lat (z drobnymi przerwami) i na malarie, zresztą bardzo lekką chorowałem tylko 3 razy. NIGDY też nie podawałem się żadnej kuracji antymalarycznej przed przyjazdem do Afryki.
Ale wracajac do golfa, oprócz tego uroczego poletka typu links o ktorym wyżej wspomniałem jest tu także pole z prawdziwego zdarzenia- 18 dołkowe tak jak trzeba, typu championship, stanowiące wraz z luksusowym 5-o gwiazdkowym hotelem Le Meridien ośrodek o nazwie Ibom Golf and Hotel Resort. To jest naprawdę przyzwoity poziom, nie chcę się rozwodzić na ten temat, to jest materiał na osobną korespondencję z rewelacyjnymi zdjeciami. Nie jest to przyjemność tania, ale jak mawiają Anglicy mamy tu „value for money” – a runda golfa i tak będzie o wiele tańsza niż np. w Rajszewie! Za dowolną ilość dołków w weekend obejmujący sobotę i niedzielę zapłacimy tylko 7 tys Naira
Prosze zadawać pytania, jestem takim nietypowym Polakiem, który odpowiada na
emaile.
Pozdrawiam serdecznie.
Ryszard Gacke [gatzrich@yahoo.com]
Green dołka par 5 pola golfowego Qua Iboe Golf Course, położonego nieopodal bazy giganta naftowego Exxo Mobil. Jest to pole typu “links” ciągnące się wzdłuż plaży Zatoki Gwinejskiej. Gra na tym polu to wielka frajda a to za sprawą orzeźwiającej bryzy wiejącej znad Oceanu.
Autor wraz z dwoma partnerami na tee pierwszego dołka nowo wybudowanego pola Le Meridien Hotel and Golf Resort w Uyo, stolicy stanu Akwa Ibom w południowo wschodniej Nigerii.
Garść informacji o Nigerii.
Nigeria jest położona nad Zatoką Gwinejską, gdzie znajduje się płaska i w niektórych miejscach bagnista nizina, w dużej części utworzona przez deltę Nigru. Wybrzeże typu lagunowego.Centralna część Nigerii to pagórkowate wzniesienia i płaskowyże (Joruba, Udi, Oban). Północ kraju to jałowe niziny. Nigeria podzielona jest na trzy części przez rzeki Niger i Benue, które płyną kolejno z kierunków północno-zachodniego i wschodniego. Obie rzeki łączą się pod nową stolicą Abudżą i deltą Nigru wpadają do morza. Główne i zarazem największe miasta są położone na południu kraju. Nigeria jest najbardziej zaludnionym krajem Afryki. Około jedna piąta mieszkańców Czarnego Lądu to obywatele nigeryjscy. Jednakże 25% Nigeryjczyków to mieszkańcy miast, a zaledwie 24 miasta przekroczyły populację 100 000 ludzi. Różnorodność zwyczajów, języków i tradycji między 250 grupami etnicznymi Nigerii daje bogate urozmaicenie. Dominującą grupą etniczną na północy (2/3 kraju) to Hausa i Fulanie (głównie muzułmanie). Inne główne grupy etniczne na północy to Nupe, Tiw, i Kanuri.
Tyle informacji encyklopedycznych. Praktyczne zaś pochodzące bezpośrednio od naszego korespondenta brzmią następująco.
Jeżeli chodzi o informacje o Nigerii to mam taki komentarz. Tak naprawdę nikt nie wie ilu mieszkańców ma ten kraj i nikt nigdy tego wiedzieć nie będzie. Taka informacja z rozbiciem na grupy etniczne grozi tu wybuchem wojny domowej! Grupa uznana za najliczniejszą będzie chciała władzy do końca świata! Na pewno jest ich cała masa, bo kopulacja to ich sport narodowy, z intelektem może być różnie. Co do informacji o napadach to istotnie są bandyci, ale ci napadają tylko na tych co do których wiadomo że albo wiozą dużo forsy albo że ktoś za nich zapłaci olbrzymi okup! Chodzi tu przede wszystkim o pracowników olbrzymich firm naftowych narodowości brytyjskiej i amerykańskiej. Na tym poletku typu links koło bazy Exxon grają czasami ich biali pracownicy, ale wtedy wokoło pola stacjonuje batalion policji z bronią gotową do strzału! Na mnie jeszcze nikt nie napadł i nie napadnie, wprawdzie nie wolno tu już używać tam tamów, ale każdy biały człowiek jest dokładnie obserwowany, a miejscowi wiedzą o nim wszystko. Pod tym względem czarni są niedoścignieni, ale to bardzo dobrze dla nas Polaków. Przede wszystkim nie mamy przeszłości kolonialnej, jesteśmy uważani za przyjaciół. Miejscowi są w sumie życzliwi, np. jeśli złapiesz gumę – natychmiast zatrzymuje się sznur samochodów i każdy chce ci pomoc, porównajmy to z sytuacją na polskich drogach.
Cóż jeszcze? Kuchnia nigeryjska jest wspaniała, strasznie ostra, ale to powoduje pragnienie a te przyjemnie jest ugasić doskonałym lokalnym piwem zwłaszcza ze jest stosunkowo tanie – butelka o poj 0,75 piwa Srtar lub Gulder ekwiwalent naszych 3 złotych