Jest w naszym golfowym światku wiele turniejów. Właściwie turniej goni turniej i chyba nie ma już weekendu, żeby się gdzieś na polu jakiś nie odbywał. Dawniej turniej, to było wydarzenie coś ekscytującego i okazja do spotkania. Tylko, że wówczas były trzy pola na krzyż, kilka turniejów w roku i kilkuset golfistów w całym kraju. Dziś mamy kilkadziesiąt ośrodków, kilka tysięcy graczy i kilkaset turniejów rocznie. Wydawałoby się, że jest w czym wybierać. Jednak…, są takie turnieje na które się czeka i jedzie z wielką chęcią, takie po których skończeniu natychmiast zapisujemy się na kolejny i takie w których gramy, bo właściwie nie mamy wyjścia. Jest weekend – jest turniej. W najlepszej sytuacji są ci, którzy mają pod nosem (tak do 100 km) kilka pól do wyboru. Wiadomo konkurencja stymuluje, a jak ktoś nie ma ochoty ścigania się o blaszany pucharek z tee time’em o 7:30, to wpadnie na zwykłą rundkę golfa z przyjaciółmi.
Są turnieje mocno sportowe w randze mistrzostw i tutaj można szukać spełnienia swoich sportowych ambicji, są też bardziej towarzyskie, gdzie turniej jest w zasadzie tłem a jednocześnie niby powodem uczestnictwa i takie nijakie “zabijacze” czasu, jak ktoś nie ma z kim grać :). Pewnie wszystkie są potrzebne, bo inaczej by ich zwyczajnie nie było. Najlepszą weryfikacją turnieju jest liczba uczestników. Na frekwencję wpływ ma wiele składowych, nie zawsze zależnych od organizatora, takich chociażby jak pogoda, termin czy odległość. Sztuką jest jednak zrobić takie turnieje w których nie ma to kompletnie znaczenia, bowiem i tak jest nadkomplet chętnych. Takie właśnie turnieje robią w Brzeźnie. Retro Cup, Ona i on, czy najbardziej męski turniej to już klasyka gatunku. Kto był, wraca na pewno i wie dlaczego. Kto nie był, nie wie co traci i pewnie się nie dowie, bo miejsc nie przybywa a chętnych tak.
Dlaczego Gradi Golf nie ma problemów z zapełnianiem list startowych?
Ponieważ ma już odpowiednią markę, a tę jak wiadomo buduje się latami i dodatkowo nieustannie o nią dba. To podstawowa przyczyna, dla której wielu tu wraca i mimo iż kompaktowe, może nawet lekko stłoczone, pole trudno porównać ze zbudowanymi z wielkim rozmachem kompleksami, to bije je na głowę w wielu kategoriach. Krótko mówiąc Gradi ma po prostu duszę! Tę szczególną atmosferę, która powoduje, że wraca się tutaj tak samo chętnie jak do domu. Dodajmy do tego infrastrukturę pałacową, parkową ciszę, spa, doskonałe jedzenie i wiele innych atrakcji a otrzymamy miejsce gdzie zawsze chętnie odpoczniemy i spędzimy kilka dni. To bajkowe i romantyczne miejsce potrafi zupełnie bezproblemowo przeistoczyć się w pełny i tętniący życiem ośrodek turniejowy. Jest kilka sztandarowych turniejów w Polsce i chyba Gradi ma ich najwięcej. Najwięcej – ponieważ robi niestandardowe turnieje. Wystarczy spojrzeć w kalendarz.
Tym razem wpadliśmy na turniej par, “Ona i On”.
Powinienem raczej napisać udało nam się załapać, bo ktoś zrezygnował! Niby nic odkrywczego w końcu Golf to sport rodzinny. Jednak “pary golfowe” wciąż w naszym polskim Golfie, nie są niestety zbyt powszechne. Jest ich już jednak na tyle dużo, by wypełnić listę startową i to grubo ponad miarę przepustowości pola! Bogaty program, atmosfera i nieszablonowe turniejowe pomysły gospodarzy sprawiają, że pośród uczestników możemy dostrzec przekrój właściwie całej golfowej Polski! Turniej dwudniowy, a właściwie trzydniowy rozpoczął się w piątek rundą treningową i popołudniowo-wieczorną degustacją doskonałych ekologicznych win z regionu Ribera del Duero. Popołudniowe spotkanie skierowane było raczej do tej piękniejszej części par golfowych, gdyż dotyczyło zalet winnych polifenoli w naturalnej pielęgnacji skóry, wieczorne natomiast skupiło się raczej na głównym wątku w postaci wybornego wina.
Pierwszy dzień turniejowy rozpoczęliśmy o normalnej porze odprawą, podczas której przypomniano nam w co gramy i jakie są zasady turnieju w parach oraz pamiątkowym zdjęciem. Po pierwszej rundzie z wielką liczbą dodatkowych konkursów na zawodników i gości czekał lunch w pałacowej altanie i kolejne kosmetyczne atrakcje. Wieczorem podczas uroczystej kolacji odbyło się długie wręczenie nagród zwycięzcom konkursów, wynikające oczywiście z ich obfitości. Pokaz raczej “młodzieżowej” i podobno golfowej mody :), oraz tańce trwające do późnych godzin wieczornych. Gorące rytmy sprawiły, że dla niektórych były niczym ognista rozgrzewka przed kolejnym naprawdę upalnym dniem turniejowym.
Niedziela była naprawdę upalna. Ponad 30 stopniowy upał sprawiał, że wigor do gry lekko przygasł a gra toczyła się raczej od altanki do altanki, gdzie czekały tradycyjne pałacowe specjały i nie tylko zimne napoje. Po nocnych harcach, chyba nieco bardziej zmęczeni uczestnicy grali nieco wolniej i gdzieniegdzie, na tych bardziej wymagających uwagi dołkach, tworzyły się korki.
Graliśmy w dwóch kategoriach oczywiście “juniorskich” Juniorów starszych i młodszych. Bezapelacyjnie najlepszą parą we wszystkich możliwych wyliczankach, czyli brutto, netto i obu kategoriach juniorskich była grająca w barwach juniorów młodszych, para gospodarzy w osobach Marzeny i Krzysztofa Gradeckich! Osiągnęli oni wynik po dwóch rundach turniejowych łącznie – 130 uderzeń brutto i 116 netto. Nikt z pozostałych par nie ośmielił się zagrać lepiej, a najlepszy kolejny wynik należał do Izabeli Studniarek i Marka Janusza, którzy reprezentowali juniorów starszych i uzyskali odpowiednio 144 uderzenia brutto i 124 netto. Pozostałe wyniki można znaleźć na stronie
http://www.palacbrzezno.pl/turniej-par-golfowych-ona-i-on/
Kolejnym sztandarowym turniejem golfowym na który czekamy z niecierpliwością jest oczywiście Retro Cup zaplanowany na 10-11 września br. , ale nie rwijcie się zbytnio do rejestracji, bo miejsc już pewnie dawno nie ma! Zadzwońcie i wpiszcie się na listę rezerwową, może będziecie mieli szczęście i ktoś zrezygnuje? :). Spokojnie do Retro Cup, będzie jeszcze kilka może nie takich (ten jest wyjątkowy i niepowtarzalny), ale też fajnych turniejów. Najbliższy dostępny dla wszystkich to eliminacje World Amateur Golfers Championship, które odbędą się w Brzeźnie 31 lipca br.
Zdjęcia z turnieju tutaj