Można grac w golfa całe życie i czekać na hole in one, można się też nigdy na nie, nie doczekać. Są tacy co mają już kilka na swoim koncie i tacy co prawie na początku swojej drogi golfowej mogą sobie wpisać w kratkę karty jedynkę! Arek gra rok i już mu się przytrafiło! Jak tego dokonał przeczytajcie poniżej. Redakcja gratuluje i życzy kolejnych!
W golfa zacząłem grać w sierpniu 2014, a więc jest to mój pierwszy pełny sezon. Graliśmy w lidze środowej. Szedłem we flight-cie z Sylwkiem Chrzanowskim, Mirkiem Linke i Pawłem Grzelakiem. Na dołku nr 4 uderzałem jako trzeci w kolejności. W tym dniu flaga na greenie ustawiona była mocno z prawej strony tuż przy bunkrze w odległości ok. 132 metrów od tee. Otwierałem kijem iron 8 – to mój ulubiony. Zagrałem piłkę na lewo, tak aby odbiła się od skarpy i wturlała na green. Bałem się, że jak zagram bezpośrednio na green to piłka spadnie do bunkra. Początkowo nie byłem zadowolony z uderzenia. Wydawało mi się, że zagrałem zbyt mocno w lewo i piłka zostanie w głębokiej trawie na górce. Szczęśliwie odbiła się mocno w prawo i po kolejnym ‘koźle’ wturlała na green. Jak była jeszcze daleko od flagi to Sylwek Chrzanowski głośno powiedział, że z tego to jeszcze będzie ‘hole in one” . I rzeczywiście … piłka przetoczyła się przez całą szerokość greenu i nagle zniknęła w dołku! Radość była wielka, bo to mój pierwszy raz. Pamiętam tylko, że krzyknąłem głośno ze szczęścia, tak że gracze na innych dołkach obejrzeli się z zainteresowaniem. To oczywiście tylko i wyłącznie szczęście, bo moje umiejętności pozostawiają jeszcze dużo do życzenia. Ale takiego szczęścia życzę wszystkim golfistom, bo mimo wszystko to duża satysfakcja.