To był fantastyczny dzień!
Tak dawno nie byłem w Amberze, że pewne widoki powalały mnie na nowo. I pomyśleć, że stojąc przy kontuarze recepcji zastanawiałem się czy w ogóle wyjść w pole! O ile przy wyjeździe z domu niebo było tylko zaciągnięte chmurami, to od Wolina regularnie lało a niebo wyglądało niczym po jakiejś wojnie nuklearnej. Po horyzont widać było tylko ciężkie i granatowe chmury. Naprawdę nie wyglądało to zachęcająco. Pocieszaliśmy się nawzajem, robiąc dobrą minę do złej gry, ale skoro już przyjechaliśmy, to przecież nie zostawimy kolegi z flajtu samego. Założenie tych naszych wszystkich przeciwdeszczowych ochraniaczy trwało na tyle długo, że nie starczyło czasu nawet na drobną rozgrzewkę i ruszyliśmy z tzw. buta prosto na tee. Deszcz jakby doceniając naszą determinację lekko zelżał, by po dwóch, trzech dołkach całkiem zniknąć. Niebo ukazało swój głęboki błękit a białe skłębione cumulusy wyglądały pięknie na jego tle. Dzień jak malowanie, grało się nam nawet nienajgorzej. Czyli dzień jak co dzień w Amberze. Jak wspomniałem dawno na tym polu nie grałem i miło było przypominać sobie dawne dobre czasy. Wszystko jak kiedyś, tylko drzewa jakby podrosły i odległości nieco się wydłużyły… , wydłuży się także rafy. Dawno nie widziałem tak soczystych, gęstych i zadbanych rafów! Jeszcze trochę i będą one wyglądały niczym łany zboża pośród dołków :). Na szczęście miałem przyjemność je omijać , nie licząc jednej zgubionej piłki na piętnastce, ale jak wspomnę tę otchłań, to może lepiej ze jej nie znalazłem :). Pole utrzymane jest w doskonałej kondycji a na greenach nie ma śladu po zeszłorocznej chorobie. Piękne pole w doskonałym stanie, już nabrałem apetytu na więcej…, a Polonia już niedługo czas więc zacząć szukać noclegu.
Po pierwszym dniu Mistrzostw Klubowych ABGC prowadzi z rewelacyjnym wynikiem 70 uderzeń (-2) Adrian Stanley, drugie w kolejce na pudło jest Michał Kasprowicz z wynikiem 77, a trzeci Grzegorz Gawroński – 78.
Jutro drugi dzień zawodów i naprawdę cieszę się na ten wyjazd, bo wyjeżdżając dziś z pola widziałem kładzące się leniwie cienie drzew na osiemnastym dołku. To taki widok za którym się tęskni, widok którego nie sposób zapomnieć, powalający i zdający się wołać – nie zostawiaj mnie! Ot cały Amber i jak tu nie tęsknić? 🙂