Podczas Mistrzostw Wielkopolskiego Klubu Golfowego na polu Gradi Golf w Brzeźnie Krzysztof trafił swój pierwszy w życiu Hole in one. Opowiedział nam jak to było, a było to tak…
Grałem we flajcie z dobrymi graczami Michałem Kasprowiczem i Krzysztofem Kwiatkowskim, doszliśmy do dołka szesnastego, dość krótkiego liczącego ledwie 86 metrów i wówczas zerwał się dość mocny wiatr. Wiał nam prosto w oczy, pierwszy uderzał Michał tak wiało, że uderzenie mu nie wyszło i nie dobił do greenu. Drugi uderzał mój imiennik podczas zamachu wiatr porwał mu czapkę z głowy, ale mimo to dokończył uderzenie jednak również nie trafił w green. Wiedziałem, że pomimo niewielkiej odległości muszę zagrać dość mocno. Wziąłem PW i uderzyłem. Moja piłka poszybowała bardzo wysoko i upadła jakieś 120 cm przed flagą. Wówczas pierwszy raz się ucieszyłem, ucieszyłem się że to ja jako jedyny z flajtu jestem na greenie, gdy piłka toczyła się w stronę flagi cieszyłem się po raz drugi – pomyślałem to będzie krótki put a w głowie zaświtała mi myśl, że może będzie to nawet birdie. Trwało to jednak bardzo krótko, ponieważ dosłownie za chwilę piłka wtoczyła się do dołka a ja drąc się na całe gardło cieszyłem się po raz trzeci! To niesamowite uczucie trafić hole in one. Wszyscy znamy co wyprawia większość golfistów na kolejnym dołku po zagraniu birdie , ja po Hole in one na kolejnym dołku zrobiłem 5 puttów! To jednak nieistotne, ważniejszy jest mój pierwszy Hole in one! Szczęśliwa piłka to Top-Flite XL 3000 i zostawię ja sobie na pamiątkę.
Redakcja gratuluje wyczynu i pozostaje w żalu że nie było nas przy tym bo co nieco polało. Co ma wisieć nie utonie i mamy nadzieję, że przy kolejnym będziemy w pobliżu.