Dwa dołki zadecydowały ostatecznie o zwycięstwie gospodarzy w finałowym meczu z Toya GC. W four ballu, na 17 dołku zapewne grający pod presją Adrian Meronk zepsuł czipa, przez co nie udało mu się zrobić berdie. Jak oceniają obserwatorzy, gdyby na miejscu Adriana był bardziej odporny na stresTomek Pulsakowski, pojedynek obu drużyn mógłby się zakończyć inaczej. Potem wprawdzie Adrian zrehabilitował się, wygrywając singla z Lepką, jednak było już za późno.
A w innym pojedynku finałowym – na 15 dołku par 3, starszy o sporo lat Łukasz Wilk – robiąc berdie, wygrał z Jasiem Szmitem, który osiągnął tam „tylko” para. Było więc 4 up… i koniec walki.
Natomiast w walce o trzecie miejsce lis (Mazury Golf), już witał się z gąską po trzech wygranych singlach, jednak w meczach drużynowych lepsi okazali się warszawiacy.
Niedzielny finał rozgrywany był w dobrych warunkach, w przeciwieństwie do soboty, gdy lało i wiało, a do tego było zimno. W efekcie, niektóre pojedynki trwały tak długo, że ich końcówki trzeba było przenieść na niedzielny poranek. Warto podkreslić bardzo dobrą grę zespołową klubu z Binowa, który wygrał wszystkie match playe, w przeciwieństwie do Modrego Lasu, któremu w tym formacie zupełnie się nie wiodło. No, i marny nastrój graczy łódzkiego klubu A&A;, który wypadł z wyższej golfowej ligi po przegraniu bratobójczego pojedynku z Golf Palace.