Złoty Niedźwiedź mocno śpi…
134 British Open – nie był może najbardziej pasjonującym pojedynkiem trzymającym w napięciu do ostatnich sekund. Był jednak wydarzeniem zupełnie wyjątkowym, a najważniejszym tego powodem było pożegnanie Jacka Nicklausa, który podobnie jak Ben Hogan, Sam Snead, Bobby Jones i inni wielcy tego sportu postanowił pożegnać się z golfem i odejść do nieco innego świata, przechodząc na „tamtą stronę” słynnym kamiennym mostkiem – Swilcan Bridge – znajdującym się na 18. dołku pola w St. Andrews.
W tej symbolicznej chwili Golden Bear otoczony był całkiem imponującą świtą. Towarzyszyli mu: odwieczny rywal Tom Watson, nadzieja brytyjskiego golfa Luke Donald, syn Steve – pełniący tego dnia zaszczytne honory caddiego, dobre… kilkadziesiąt tysięcy kibiców kłębiących się na 18. fairwayu Old Course oraz miliony zasiadające przed ekranami telewizorów na całym świecie. Niejednemu z widzów zakręciła się łezka w oku, podobnie zresztą jak głównemu bohaterowi tych wydarzeń, który z trudem krył wzruszenie.
Ze statystycznego punktu widzenia Jack Nicklaus jest największym golfistą w historii. Nikt inny nie może pochwalić się tak imponującym dorobkiem wygranych turniejów Wielkiego Szlema. Nikt inny nie grał tak równo przez tak długi czas. Nikt inny nie wygrał w wieku… 46 lat turnieju wielkiego szlema – szóstego US Masters w karierze!
Jack Nicklaus nie miał w swojej karierze tak charakterystycznych np. dla Arnolda Palmera wzlotów i upadków. Zawsze był groźny, zawsze grający według ściśle przestrzeganej strategii, znany był z żelaznej dyscypliny na polu.
Dzisiaj 65 letni Jack Nicklaus ma w swoim niesamowitym dorobku 115 zwycięstw na całym świecie, w tym aż 73 w turniejach US PGA. O ile w kategorii turniejów PGA plasuje się dopiero na drugiej pozycji klasyfikacji wszech czasów, o tyle pod względem liczby wygranych turniejów Wielkiego Szlema nikt nawet nie zbliża się do jego osiągnięć. Aż 18 wygranych plasuje go na absolutnym szczycie tej najbardziej prestiżowej klasyfikacji. Gdyby tak jeszcze do kolekcji doliczyć dwa „majory”, za jakie uważane są przez niektórych Amatorskie Mistrzostwa Stanów Zjednoczonych, zdobyte w 1959 i 1961 r., otrzymalibyśmy idealnie okrągłą liczbę najbardziej pożądanych trofeów golfowych. Oprócz wspomnianych 18 tytułów po drodze wpadło jeszcze 19 drugich miejsc i 9 trzecich.
Nicklaus ośmiokrotnie wybierany był graczem roku i również ośmiokrotnie kończył sezon na pierwszym miejscu zarobków cyklu US PGA. W roku 1974 powołany został do prestiżowego World Golf Hall of Fame podczas inauguracyjnego roku działalności tej instytucji. Oczywiste jest też, że tak wielki gracz musiał być podporą USA w rozgrywkach drużynowych. W rozgrywkach Ryder Cup występował sześciokrotnie, dwukrotnie pełniąc honory kapitana. Również w Presidents Cup był dwukrotnie kapitanem, a funkcję tę będzie ponownie sprawował w tym roku podczas najbliższego meczu.
Pierwszym trofeum wielkoszlemowym Nicklausa był tytuł US Open rozegrany w 1964 r. w Oakmont, w Pensylwani. Pokonał wtedy ulubieńca publiczności Arnolda Palmera. Od tego czasu zwycięstwa w najbardziej prestiżowych turniejach stały się znakiem firmowym Jacka.
Ostatni British Open był 164 „majorem” rozegranym przez Nicklausa. Niestety, tym razem turniej zakończył się dla „Złotego Niedźwiedzia” już po dwóch dniach, ale nawet ten ostatni raz stary mistrz wykrzesał odrobinę magii i nie tak łatwo oddał skórę. Jeszcze na 16. dołku nasz bohater dzielnie walczył o pozostanie na kolejne dwa dni w turnieju, kiedy jego wynik wciąż oscylował w okolicach przewidzianego „kata”. Dopiero bogey na siedemnastce ostatecznie zaprzepaścił nadzieje na dalszą grę. Mimo to, powodując absolutne szaleństwo na okalających green trybunach, Jack Nicklaus na ostatnim dołku trafił cudownego putta na birdie, kończąc cały turniej wynikiem +3, o dwa uderzenia powyżej wymaganego minimum.
Tegoroczny turniej był już 38 British Open, w którym nasz bohater brał udział, a ósmym rozgrywanym w kolebce golfa – na polu Old Course w St. Andrews. Na tym polu zdobył on też w 1970 r. swój pierwszy i osiem lat później… ostatni – trzeci tytuł mistrza British Open.
Tegoroczny The Open był wyjątkowy również z innego powodu. Najwyraźniej teraz pałeczkę po wielkim mistrzu przejął Tiger Woods. Wygląda na to, że po zdobyciu 10 majorów Tiger jest na najlepszej drodze, aby kiedyś dogonić swojego pierwszego i wciąż największego idola, który inspirował go od najmłodszych lat.
Dla Tigera był to również drugi tytuł mistrza The Open, również zdobyty na Old Course. Za pierwszym razem w 2000 r. w dość charakterystycznym dla siebie stylu zdemolował on całą stawkę zawodników, bijąc drugiego gracza o… 8 uderzeń i ustanawiając rekordowy wynik 19 uderzeń poniżej para. Tym razem było dość podobnie, wynik 14 poniżej normy również nie należy do „najgorszych”, a pięciopunktowa przewaga nad drugim SZKOTEM Colinem Montgomerie też raczej nie przynosi ujmy.
Woods jest więc aktualnie trzeci na liście wszech czasów po… oczywiście Jacku Nicklausie (18) i Walterze Haganie, który ma na swoim koncie 11 najważniejszych trofeów.
Nicklaus miał na swoim koncie 10 majorów w wieku 31 lat, po rozegraniu 35 turniejów. Tiger dokładnie ten sam efekt osiągnął o dwa lata szybciej. Wydaje się więc, że dość szybko może on zacząć niebezpiecznie zbliżać się do osiągnięć swojego idola.
Jeszcze niedawno nikomu nawet nie śniło się, by ktoś był chociaż w stanie zbliżyć się do rekordu „Złotego Niedźwiedzia”. Teraz, kiedy na golfowy Olimp wdrapał się jego następca Tiger Woods, WSZYSTKO wydaje się jak najbardziej możliwe.
Jack Nicklaus
Urodzony: 21 stycznia 1940 roku w Columbus, w Ohio
Turnieje Wielkiego Szlema:
US AMATEUR-1959, 61
US OPEN-1962,67,72,80
US PGA- 1963,71,73,75,86
BRITISH OPEN-1966,70,78
US MASTERS – 1963,65,66,72,75,86
Katarzyna Nieciak