Face lifting greenu
Już 15-20 minut po wejściu na pole golfista ma na jego temat wyrobione zdanie. Opiera on swoją opinię na wyglądzie domku klubowego, porządku na driving rangu i ogólnym wrażeniu estetycznym. Myślę jednak, że może być ona szybko zweryfikowana po zbadaniu jakości greenów.
Jedna z pierwszych porad, jaką dostałem od starszych, doświadczonych kolegów, brzmiała: jeżeli trawa na greenach i tee bedzie OK, to nikt nie będzie się czepiał i zyskasz pochwałę za swoją pracę. Oczywiście teraz wiem, że działa tu prawo minimum – jeżeli greeny i tee są w porządku, to takie muszą być też fairway’e i bunkry (ich kanty i grabienie). Jeżeli one są w porządku, to rażą z kolei roughy i niepielęgnowane krzaki i drzewa. Moim zdaniem dobry lub zły green zrobi na rasowym graczu największe wrażenie.
Pisałem już o bardzo ważnej roli budowy profilu na greenie. Najważniejsza jest tutaj struktura i jakość piachu. Czynnik ten jest często marginalizowany, lecz nowoczesne odmiany traw osiągną swą jakość tylko na głębokim (30 cm) profilu o dobrej strukturze. Bardzo modna ostatnio trawa A-4 jest gęsta i elastyczna, ale musi mieć do tego prawdziwy profil USGA mieszanki oraz wyszkolony zespół greenkeeperów.
Dobrze poprowadzony green wymaga wiele pracy i zabiegów. W sezonie codzienne koszenie musi być standardem. Dopuszczalny jest jeden dzień przerwy. Można go wykorzystać na inne zabiegi, takie jak np. wertykulacja lub top dressing. Wśród zabiegów mających wpływ na szybkość greenów top dressing ma kapitalne znaczenie. Częsty, przeprowadzany np. co dwa tygodnie, ale w niewielkich dawkach (0,5-1l/ m kw.) i o dobrej granulacji (bez bardzo drobnej frakcji – minerałów ilastych) sprawi, że piłka toczy się równo, bez podskakiwania, trzymając linię i szybkość.
Wertykulacja to zabieg szczególnie ważny na greenach, na których rośnie czysta trawa Agrostis sp. lub ma na nich duży udział procentowy. Trawa ta na intensywnie uprawianych greenach tworzy bardzo szybko warstwę tzw. filcu (thatch). Jest on źródło wielu zmartwień greenkeepera, gdyż nie przepuszcza wody do głębszych partii korzeni. Na skutek tego tworzą się suche plamy (dry patch). Filc zatrzymuje znaczną część nawozów. Skutecznie zlikwidować można go za pomocą wertykulacji oraz areacji.
Temat areacji („dziurkowania”) jest dosyć często poruszany przy rozmowach o dobrym greenie. Wiele osób obawia się „niszczyć” swoje nieźle wyglądające greeny. Jednak zalety dobrze wykonanego zabiegu procentują. Greeny będą wyglądały jakby były po „face liftingu”. Areacja polepsza wymianę gazową całego systemu korzeniowego, stymuluje jego wzrost, wnikanie wody i nawozów na całym profilu podłoża, likwiduje filc i ogólnie aktywizuje trawę. Dobrze wykonana areacja jest niewidoczna po ok.10-12 dniach. Według mnie powinno się przeprowadzać minimum dwie areacje w ciągu sezonu. I tutaj jest sedno sprawy. Najlepiej wykonać ją w pełni sezonu wzrostu traw, przy ich dobrej kondycji. Ślady po niej znikają wówczas szybko. Trzeba tylko przemóc efekt psychologiczny i „podziurkować” greeny, gdy trawa nieźle wygląda. Areacja jest także zabiegiem polepszającym stan greenów w kiepskiej kondycji. Efekt napowietrzania jest trudny do przecenienia.
Na barki superintendenta czy greenkeepera spada ogrom pracy i odpowiedzialności. Oczekuje się od niego wygrania z naturą. Gracze żądają, aby green najpierw miękko przyjął piłkę po pięknym lobie, a następnie jakimś sposobem stwardniał i stał się szybki. Trzeba starać się zrozumieć wymagania golfistów, ale i oni winni być świadomi, z jak trudnym i skomplikowanym zagadnieniem mamy do czynienia, prowadząc pole golfowe.